Hej, mamy 2015 rok i chcąc nie chcąc musisz liczyć się z tym, że istniejesz w internecie, a po wpisaniu w google można zobaczyć tam Twojego Facebooka, LinkedIn, GoldenLine i co tam jeszcze. Dzisiejszy wpis będzie o świadomym stworzeniu swojej wizytówki w sieci, tak by przyszły pracodawca nie musiał zastanawiać się, co miałeś na myśli gdy przebrałeś się za kangura i biegłeś do tyłu po ulicy w 30 stopniowym upale (to najdziwniejsze co mi na ten moment przyszło do głowy).
Aha, i jak zwykle to jest nasza subiektywna opinia, z chęcią poznamy Twoją. I tak, wiemy, że szukanie informacji o kandydacie w social media nie jest najbardziej eleganckim zajęciem, jakie może robić HR, ale skoro coś publikujesz w sieci, to musisz mieć świadomość, że po prostu dzielisz się tą informacją z innymi.
1. Facebook
Jeśli nie jesteś blogerem/gwiazdą sportu/osobą publiczną — po prostu zablokuj dostęp do swoich danych dla nieznajomych. Serio, to najbezpieczniejsze rozwiązanie, i nie chodzi tylko o pracę, ale i o Twoje bezpieczeństwo w Internecie.
Pamiętam jak dziś, jak przed rozmową z przedstawicielem pewnej firmy, która sponsorowała AEGEE, dla ciekawości sprawdziliśmy, czy jest na facebooku, mieliśmy jednego wspólnego znajomego i naprawdę mogliśmy przeglądać dość wesołe zdjęcia z jego działalności w organizacjach studenckich :))
Jak ustawić prywatność na facebooku? Tutaj znajdziesz wpis o konfigurowaniu prywatności.
Jeśli z jakichś przyczyn chcesz, by Twój profil był bardziej publiczny, np. pozwalasz na jego śledzenie, to po prostu dwa razy zastanów się, co publikujesz na swoim profilu. Tyle i aż tyle.
2. LinkedIn
LinkedIn powinien być Twoją wizytówką w sieci. Profesjonalne zdjęcie, aktualne i dobrze opisane doświadczenie zawodowe. To po prostu Twoje wirutalne CV. My z Kubą “nie wierzymy” w GoldenLine (LinkedIn jest wygodny i nie chce nam się kopiować informacji na ten 2 serwis), i zamiast zostawiać straszące nieaktualnymi danymi profile, po prostu je usunęliśmy.
Jeśli masz ochotę, jasne miej też tam konto, ale to kolejny kanał komunikacji do obsługi. Profil na GL rządzi się tymi samymi prawami co LinkedIn, ale warto prowadzić tam swój profil w języku polskim.
Tutaj też warto napisać o kontaktach — warto przyjmować zaproszenia, w szczególności od Pań z HRu, bo to zapewni Ci dostęp do ofert pracy w przyszłości. Jeden z naszych znajomych kiedyś narzekał, że takie oferty nie są spersonalizowane i często widać, że to masówka, ale błagam Was, póki nie jesteście Magikami od Javy i Guru wszystkich programistów nie ma co gwiazdorzyć :) Chociażby Kuba w taki właśnie sposób nawiązał kontakt z Amazonem i na złe to mu nie wyszło, z resztą, ja swoją pracę też znalazłam dzięki LinkedIn!
Na samej górze profilu macie do wpisania swoje stanowisko pracy. Tu warto być szczerym, skromnym i raczej nie cudować. Nazwanie siebie “talented Architect” talentu wam nie doda, a zamienienie Scrum Master na Agile Evangelist, czy Java Developer na Java Ninja raczej nie zwiększy zainteresowania Twoją osobą. Nawet, jeśli coś brzmi sexy, to może być niezrozumiałe i zwyczajnie możemy przegiąć i niczym Subway zrobić z siebie artystę kanapkowego (co samo w sobie, nie jest złe, ale zestawiając taki tytuł z kanapką z tej sieciówki mamy na twarzy raczej uśmieszek, niż docenienie i uznanie dla tej nazwy :)).
Druga dość widoczna część to podsumowanie zawodowe. Tu warto stosować KISS i zwięźle podsumować swój profil zawodowy. Znowu unikałabym “bycia zabawnym”, bo łatwo można przegiąć.
Poniżej mamy dwa przykłady kreatywnych opisów. Dla mnie ten pierwszy jest naprawdę ok, ale ten 2 trochę trąci taniością. Oceńcie sami, jednak wydaje mi się, że lepiej nie ryzykować hermetycznymi czy tanimi żartami ;)
Są jeszcze polecenia i “docenienie”. To, co na pewno warto zrobić ‚to poprosić swoich współpracowników o wystawienie takiego polecenia, np. po zakończeniu projektu, zmianie pracy ‑no i wtedy, trzeba się liczyć z tym, że miło też samemu wystawić rekomendacje pozostałym pracownikom. Jeśli chodzi o “endorsy”, to jest to fajny sposób, by pokazać swoje umiejętności.
Na koniec prosimy Was o walidację tego, co wpisaliście. W sieci nie trudno znaleźć przykłady tego, czego nie robić na LinkedIn. Przykładowe wpadki znajdziecie tutaj i tutaj.
Jeśli czujesz niedosyt polecamy ten tekst, który bardzo szczegółowo omawia stworzenie idealnego profilu na LinkedIn.
3. Strona www/blog/aplikacja
Wiadomo, super jest się pochwalić swoim dorobkiem programistycznym. Ale właśnie dlatego, dwa razy zastanów się czy to, co wrzucasz do sieci się do tego nadaje. Co trzeci znajomy programista ma stronę “w budowie”, widziałam też niejedną aplikacje, która była po prostu brzydka (nawet jeśli jesteś front-endowcem, nie powinieneś ignorować podstaw UX/UI i estetyki). Jeśli słyszysz, że po wejściu na Twoją stronę chce się ją zamknąć to warto po prostu ją przerobić, a na ten czas ustawić na niej przekierowanie na konto na LinkedIn.
Jeśli prowadzisz bloga niezwiązanego z branżą, możesz o nim wspomnieć, jednak postawiłabym wtedy na punkt hobby niż doświadczenie zawodowe.
4. GitHub
Kod na GitHubie może Ci pomóc albo pogrążyć. Jeśli nie jest “ładny”,a komity mają nazwy asadadada albo dupadupa, to lepiej ukryć go, albo usunąć z konta. Jeśli już go pokazujesz, to powinien być naprawdę Clear Codem. Bez wymówek!
Tyle od nas. Mamy nadzieję, że nasze przemyślenia pomogą Ci stworzyć swój profesjonalny obraz w sieci. Może masz inne porady? Skomentuj, bo z chęcią się z nimi zapoznamy.
To był post z cyklu #PierwszaPraca, który publikujemy co dwa tygodnie: