Wiem, że dla wielu z Was, to, że zmieniłam branżę, jest ogromnym osiągnięciem. I nie przeczę, kosztowało mnie to sporo wysiłku, samozaparcia i uporu. Podczas nauki były chwile pełne dumy, jak i te, gdzie tupałam, ze złości na siebie. Ale jak wiecie, udało się…
Ale świętowanie po zdobyciu pierwszej pracy trwało krótko, bo potem znacznie bardziej byłam skupiona na dalszej nauce… Pracy było i jest naprawdę sporo, a każde kolejne wyzwanie, które podejmuje dostarcza mi nie tylko pracy, ale i frajdy…ale o niej jeszcze za chwilę.
Jestem właśnie na krótkich wakacjach, w Porto, w Portugalii. Objadam się owocami morza, piję wspaniałe wino i bardzo mocną kawę, odpoczywam, zwiedzam…
A także podjemuję ważną zawodową decyzje. Jakiś miesiąc może dwa temu, stwierdziłam, że muszę zmienić pracodawcę. Że chce więcej rozwoju, wyzwań, ale z drugiej strony, wiecie nic na siłę, wyślę parę CV tu i tam…
No i wysłałam, i wzięłam udział w 3 naprawdę fajnych rekrutacjach. Rekrutacjach, które po raz pierwszy, były mniej nerwowe i stresujące dla mnie. Rekrutacjach, które oczywiście sprawdzały, czy umiem programować, ale przede wszystkim skupiały się na tym jakie jest moje podejście do wytwarzania oprogramowania, tak w ogole… Nie było już super podchwytliwych pytań z javy, miałam za to projektować aplikacje, szukać potencjalnych problemów, pokazać jak mogę je rozwiązać… Na jednej z nich tworzyłam mikroserwis w Playu, na którego naukę poświęciłam może dwa popołudnia…
Siedzę teraz na plaży, albo w kawiarni, cieszę się wspaniałymi wakacjami i wybieram spośród 3 firm, które nie tylko uznały, że potrafię kodować, a przede wszystkim dostrzegły, że moja pasja, chęć nauki i zdrowy rozsądek, doprowadziły do tego, że jestem naprawdę bardzo dobrym programistą.
I oczywiście, programista uczy się przez całe życie, więc nadal masa pracy przede mną, ale nikt nie ma wątpliwości, co do tego, że mi się to uda i szybko douczę się technologii, w których oni pracują…
Nikt też nie ma wątpliwości, że moje umiejętności miękkie, chęć pracy z innymi ludźmi, otwartość i waleczność w walce z problemami, to cechy, które mnie wyróżniają. Podobnie jak pasja do tego, co robię…
Te oferty są do firm, które naprawdę mi pasują, które sama wybierałam, bez żadnej presji, że muszę znaleźć pracę. Za to z ogromnym naciskiem na sensowne możliwości mojego rozwoju, ciekawe wyzwania, świetną atmosferę w pracy… Na ten moment to są bardzo mocne, może nawet trochę wymarzone oferty… Zaraz jedna z nich stanie się podjętą przeze mnie zawodową decyzją…
Sierpień 2014. Zaczęłam naukę programowania. Luty 2015. Podjęłam pierwszą pracę w IT. Oczywiście tamte wydarzenia nadal są dla mnie ważne, ba, wpłynęły one na to gdzie jestem teraz. Nigdy jednak aż tak mocno się na nich nie skupiałam. Wiedziałam, że to przede mną jeszcze długa droga. Że cieszę się, ale nadal trochę brnę w nieznane… Sprawdzam sama siebie, czy to jest moja droga… Były wątpliwości, były momenty załamania, gdy poziom świadomości rósł, przez co pozorny poziom wiedzy malał. Ale cisnęłam dalej, bo ja naprawdę lubię pracę programisty. Cisęłam bardzo mocno, bo ja z tych, co ambicje i wymagania wobec siebie mają nawet trochę zbyt wygórowane…
Jakkolwiek wyświechtanie to nie zabrzmi, to można tą moją drogę porównać z wchodzeniem na górę. Chociaż mijałam po drodze fajne widoki, to nie przystawałam przy nich na długo. Robiłam zdjęcie, brałam łyk wody i szlam dalej. Wiedziałam, że to jeszcze nie jest szczyt, czy mój cel. I teraz w końcu mam poczucie, że na nim jestem. Doceniam swoją wytrwałość. Cieszę się tym, co zastałam. Celebruje to trochę dłużej…bo w końcu dotarłam, tam gdzie chciałam być. I jak to w górach, dopiero z niego widzę kolejne ciekawe góry do przejścia. Zaraz poprawiam buty, sprawdzam mapy i idę dalej…
Zaraz też muszę podjąć tą decyzje, a nie jest tak łatwo, bo mam przed sobą naprawdę fajne oferty od firm, które dla mnie są jednymi z najciekawszych w Dublinie. Firm, w których podczas rekrutacji poznałam wspaniałych ludzi, które absolutnie pasują mi energią i sposobem pracy… No cóż, te rozważania zostawię dla siebie i portugalskiego wina, przynajmniej póki co ;)
Pozwólcie, że jeszcze przez chwilę nacieszę się tym widokiem. Zasłużyłam. A potem, idę dalej!