Ostatnio kupiłam sobie fish boarda (taką mniejszą, plastikową deskę). Nie było by w tym nic nadzwyczajnego, ala ja nigdy wcześniej nie jeździłam na desce.
Wszystko zaczęło się od leniwego oglądania filmów na youtubie. Przeglądając dziewczyny, które zazwyczaj oglądam i trafiłam na filmik pewnej licealistki. Nie było w nim nic szczególnego, poza tym, że dziewczyna jeździła na desce. Pomyślałam sobie, ale fajnie, też bym chciała.
Ja mam to do siebie, że łatwo dzielę się takimi pomysłami, nawet jeśli nie traktuję ich poważne, tym razem padło na Kubę. On dość spontanicznie zapytał: “kupujemy?”, a ja, nie zastanawiają się długo, powiedziałam: “taaaak!”
Deska przyszła. Wiecie, ona jest taka fajna, dziewczęca i słodka. Bardzo się z niej ucieszyłam. Ale jakoś nie śpieszyło mi się do pierwszej nauki jazdy. A to zajęty weekend, a to katarek, a to “zapominalstwo”. Wymówek to ja miałam cały worek. I tak sobie trochę odstała… ale w końcu odważyłam się.
Idąc sobie na plac przy Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu , miałam w głowie zawstydzenie, że to trochę obciach, że 25 latka będzie się uczyć, czegoś, co robi się jak ma się naście lat, że na pewno będą wtedy tam skaterzy, którzy będą mieli się z czego śmiać, i że ogólnie pół Wrocławia urządzi sobie trasę spacerową. Nie był to strach, który mnie paraliżował, ale dyskomfort, który zdecydowanie ostudził entuzjazm. Na pewno nie było już tego podekscytowania, które miałam po tym, jak zobaczyłam filmik.
A potem stało się coś niesamowitego.
Pierwsza próba, druga, trzecia. Kuba dzielnie mnie asekuruje. I nagle zaczynam się z tej nauki cieszyć jak małe dziecko, nie widzę wcale ludzi dookoła, nigdzie już mi się nie spieszy, co chwila mówię tylko jeszcze, jeszcze raz. Rewelacyjne uczucie! Skupiona tylko na jeździe mam z niej fun, ale też idzie mi to znacznie lepiej. Bawię się świetnie i wiem, że tej nauki nie odpuszczę, ba jazda mi się spodobała!
Może też masz w domu taką deskę, a może nigdy jej nie kupiłaś, bo myślisz sobie, że to już nie dla Ciebie, że za późno byś się tego zaczęła uczyć. Może właśnie w taki sposób podchodzisz do pasji, którą chciałeś realizować w dzieciństwie, albo do czegoś całkiem nowego, co ostatnio Ci się spodobało? Może boisz się, że “w twoim wieku” nie da się już niektórych rzeczy nauczyć… albo, że trochę mniej wypada.
Nie mogę zabronić Ci takiego myślenia, ale uwierz, że omija Cię wiele radości. Nie ważne, czy to nauka programowania, robienie na drutach czy jazda na desce. Uczenie się czegoś nowego poza poznaniem tego “nowego” zawsze jest fajne, rozwijające i dające kupę satysfakcji. Może warto przełamać swoje obawy i po prostu spróbować? Na pewno nie ma się czego wstydzić!