O poszukiwaniu pierwszej programistycznej pracy

By 2 February 2015 Inspiracje, Praca

Miałam się odezwać kiedy zna­jdę swo­ją pracę. Poczułam, że pora na ten wpis.

Gdzieś w myślach planowałam, że pier­wsze zdanie tego wpisu będzie brzmi­ało: Jestem junior Java dvelop­erem w fir­mie.… Nie mogę jed­nak tego napisać, bo pier­wszej pra­cy jeszcze nie znalazłam. Czu­ję jed­nak, że naprawdę jest to moment na doko­nanie krótkiego pod­sumowa­nia związanego z moją drogą. Gotowe?

Pełna mobilizacja

Wow, ja naprawdę miałam energię! Do aplikowa­nia, uczenia się teorii, która może się przy­dać, do czeka­nia na tele­fony. Na pod­staw­ie opinii zna­jomych  i dziew­czyn z grupy Wro­clove Geek Girls Car­rots (dzię­ki <3, obiecu­ję na następ­ne spotkanie przyjść i to z ciastem, marchewkowe wychodzi mi całkiem dobre) stworzyłam listę firm, które mogą mnie intere­sować. I w niecier­pli­woś­ci czekałam na pier­wsze telefony ;)

Pierwsza rozmowa

Była naprawdę mega stre­su­ją­ca. Przy zada­niu pro­gramisty­cznym nie wiedzi­ałam jak się nazy­wam i jak spar­al­iżowana nie rozu­mi­ałam kodu i tego co mam robić — trochę mi wstyd i szko­da, no ale, pier­wsze koty za plo­ty (gen­er­al­nie wszys­tkim zaczy­na­ją­cym zaz­naczam, że też mogą dostać takiego par­al­iżu). Było nato­mi­ast miło i nic nie zapowiadało późniejszego obro­tu sprawy :) Oczy­wiś­cie ukaza­ło się kil­ka obszarów, w których jeszcze muszę się dok­sz­tał­cić, dla mnie dość oczy­wiste, bo zaczy­nam, bo sku­pi­ałam się chy­ba głównie na rozu­mowa­niu i zła­pa­niu pro­gramisty­cznego myśle­nia niż na opanowa­niu wszys­tkiego, z resztą myślę, że rozmów­cy w sum­ie to rozu­mieli… No, ale po spek­taku­larnym nie wiem z kodem wiado­mo, nie oczeki­wałam propozy­cji zatrudnienia.

Kole­jne roz­mowy były jed­nak coraz ciekawsze. Zdołałam odbyć rozmowy:

- z założe­niem, że sko­ro mam umiejęt­noś­ci miękkie, a braku­je mi kom­pe­tencji devel­op­er­s­kich, to mogę więk­szość z nich nadro­bić w domu, oga­r­ni­a­jąc w tydzień wielką aplikac­je i rozwiązu­jąc przysłane mi zadanie, a potem samodziel­nie oga­r­ni­ać (bo pro­gramiś­ci uczą się mięk­kich i w miarę szy­bko im to wychodzi).

Wyda­je mi się, że fir­mie spodobały się moje umiejęt­noś­ci miękkie i z chę­cią by z nich sko­rzys­tała, ale nie miała ani pomysłu, ani ludzi na naucze­nie mnie programowania.

- ze wstawka­mi, że “nie wie Pani pod­sta­wowych rzeczy, które były na stu­di­ach i my to jak my, ale zespół to będzie się z Pani śmi­ał”. Padło kil­ka rzeczy, których nie wiedzi­ałam, wyda­je mi się, że wysłali mi zadanie trochę na litość, bo ich to nic nie kosz­towało. Zadanie było wg ich kalku­lacji na dwa popołud­nia. No cóż, zro­biłam je w 3h…

Nato­mi­ast sama postawa bard­zo mnie zniechę­ciła — czułam, że trochę na siłę, trochę nie, chcą ze mnie zro­bić blon­dynkę, co zamarzyła o IT i nie wyobrażam sobie by pra­cow­ać w takim zes­pole, przy­na­jm­niej z takim pode­jś­ciem do mnie na początku.

- roz­mowa doty­czą­ca bezpłat­nych prak­tyk, która była poprzed­zona zada­ni­a­mi na Codil­i­ty (co do których mam naprawdę mieszane uczu­cia, bo nie wiem co mierzą, “odkrycie algo­ryt­mu”, które hm, raczej śred­nio pokazu­je umiejęt­noś­ci pro­gramowa­nia, i chy­ba też śred­nio myśle­nia, bo częs­to to wpad­niesz na to, albo i nie- ale tu każdy może mieć własne zdanie w tema­cie tego narzędzia).

Sama roz­mowa była o tyle ciekawa, że pro­gramista oczeki­wał ode mnie formułek/definicji? Nie wiem jak to odczy­ty­wać, ale gdy zadał mi pytanie w sty­lu co to jest polimor­fizm i odpowiedzi­ałam mu tak jak na każdej poprzed­niej roz­mowie, to zami­ast “no tak, ok” (co słysza­łam wcześniej), słysza­łam burknię­cie i no nie, tak nie jest… To też była roz­mowa, gdzie chciano mi pokazać, jak bard­zo braku­je mi studiów i jak one są ważne.

Uwierz­cie mi, że po niej przyszłam do domu i odczuwałam ogrom­ną bez­nadzieje ‑nie chodzi nawet o to, że pokazano mi, że nie umiem sporo, bo real­nie wiem, co umiem, czego nie i kiedy chcę się tego douczyć. Chodzi bardziej o samo pode­jś­cie udowad­ni­a­nia mi na siłę, że jestem taka “głu­pia blon­dynecz­ka” bez studiów, co wymarzyła sobie IT. I miałam naprawdę ogromne nie na takie traktowanie.

Plan na dalszy rozwój

Dziś byłam na kole­jnej (bard­zo sen­sownej!) roz­mowie. W sum­ie naj­fa­jniejszej z tych doty­chczas — gdzie ktoś mówił wprost: “krótko się Pani uczy, więc może Pani tego nie wiedzieć, ale fajnie, że to wie”. Wow, nawet jeśli uzna­ją, że potrze­bu­ją kogoś bardziej oga­r­niętego, to przy­na­jm­niej zostałam potrak­towana z sza­cunkiem i uwagą. W czwartek ostat­nia z serii, miałam już krótką roz­mowę tele­fon­iczną, która również była miła i sen­sow­na (nawet nie wiecie, jak fajnie usłyszeć reakc­je na pytanie o strza­ł­ki w dia­gramie klas UML, na które odpowiedzi­ałam, że nie przy­pom­nę sobie ‚co oznacza jed­na, a co dru­ga, UML stosowałam do pro­jek­towa­nia swo­jej aplikacji i głown­ie zależało mi na rozpisa­niu tego i zrozu­mie­niu struk­tu­ry niż na podąża­niu i nauce schematu) :“super, ma Pani zdrowe pode­jś­cie bra­wo!” zami­ast naprawdę już spodziewanego wzdy­ch­nię­cia, że mam bra­ki ze studiów.

I właśnie zmierza­my do tego, co miało być w tym wpisie. Miało być o spodziewanym stanowisku, pra­cy. Być może pode­jmę pracę w które­jś z tych 2 ostat­nich firm — zobaczymy.

Jed­nak samo prze­jś­cie przez te rekru­tac­je dało mi naprawdę wiele. Po pier­wsze zobaczyłam, co powin­nam uzu­pełnić, by pra­co­daw­ca oczeku­ją­cy stu­den­ta po infie, usłyszał o tych obszarach, o których chce usłyszeć (i jasne, może nie jestem wiary­god­na do oce­ny, co się przy­da­je potem w pra­cy, ale Kuba jest, i więk­szość tych rzeczy oznaczył jako ok, jasne, ale to nie jest filo­zofia, to moż­na zgooglać, albo i tak się tego nie sto­su­je). Potwierdz­iłam też listę tego, co w najbliższym cza­sie mam do nauczenia z tych bardziej sen­sownych rzeczy :)

Po drugie, zobaczyłam, jak trud­no o zespół, który chce uczyć czegoś tego junio­ra i poświę­cić czas na jego wdroże­nie. Opc­ja to masz tu doku­men­tac­je, sku­maj, a raz w tygod­niu code-review to nie jest sposób na efek­ty­wną naukę ;)

Po trze­cie, nieste­ty poczułam, co oznacza być kobi­etą w IT. Albo człowiekiem bez studiów, który dopiero zaczy­na. Ciężko, wiecie, myślałam, że naprawdę takie stereo­typy nie istnieją…

Po czwarte, siadłam sobie po tych roz­mowach i zaplanowałam, co mam ter­az robić. Rozpisałam plan, rozwi­jam sobie competence.today, będę też robić dru­gi pro­jekt — jakąś prostą grę (tak w Javie, i tak wiem, moż­na to szy­b­ciej zro­bić w innym języku, ale ja chce się nauczyć Javy).

I w końcu pra­ca. Jeśli nie pode­jmę pra­cy zawodowej to w ogrom­nym wymi­arze, jeśli pode­jmę, to trochę mniej angażu­ję się w open source’a. A aku­rat mam takie szczęś­cie, że Kuba ma swój pomysł na super aplikac­je, który trochę się zakurzył w jego obow­iązkach, więc z przy­jem­noś­cią postaw­ie go do żywych. W przy­pad­ku tej współpra­cy mam przy­na­jm­niej pewność, że dużo się nauczę. A w sum­ie, tworze­nie TEGO pro­jek­tu jest naprawdę fajną per­spek­ty­wą. Co to za pro­jekt napisze­my wkrótce, jak będzie jego jak­iś fajny i sen­sowny opis, land­ing itp. ;)

A i jeszcze jed­no. Nie wiem skąd mam w sobie taką siłę, ale cholernie mnie to wszys­tko zmo­ty­wowało. Wsta­ję rano i pro­gra­mu­ję, czy­tam dok­sz­tał­cam się. Nie odpuszczę. Pro­gramowanie daje mi ogrom­ną satys­fakc­je i nikt mi jej nie zabierze jej źródła. I nawet jeśli rynek pra­cy jeszcze na mnie poczeka, to trudno.I jasne mogę żałować, że jeszcze muszę poczekać na pracę, ale myślę, że firmy, które nie do koń­ca dały mi szan­sę również to mogą zro­bić. Bo ze mnie naprawdę będzie świet­ny pro­gramista. Nawet jeśli trochę dłużej zostanę w wer­sji homemade :).

 

PS. Naprawdę ruszam z ser­ią #niezbęd­nikJu­nio­ra, pozwól­cie mi tylko, żeby ses­ja się skończyła (tak, nadal robię mgr na UE). Będzie o szuka­niu firm, pisa­niu CV czy lis­tu motywa­cyjnego, a w końcu będą lekc­je uzu­peł­ni­a­jące teorie i zada­nia, jakie dobrze sobie prze­r­o­bić przed. Przewidu­ję, że będzie to coty­god­niowy cykl :) Mój! Z delikat­nym wspar­ciem mery­to­rycznym Kuby!