O docenianiu siebie

By 22 July 2015 Inspiracje, Motywacja, Think Big

W poprzed­nim wpisie Kuba pisał o poko­rze i tym, jak waż­na jest ona w branży. Moż­na powiedzieć, że jest ona pewnym wynikiem samoświado­moś­ci. Znam swo­je granice, wiem, że nie zawsze mam rację. Ale ze samoświado­moś­ci powin­no wynikać jeszcze jed­no: doce­nie­nie siebie i pewność swoich umiejęt­noś­ci. I to właśnie powin­no iść w parze z przedysku­towaną przez nas w poprzed­nim wpisie poko­rą. Wiemy, że taka równowa­ga może być trud­na stąd też ten wpis. Może razem zna­jdziemy rozwiązanie.

Wiem, jak to jest…

…być pewną siebie. Prze­bo­jową. Nie bać się uważać, że mam rację, i decyz­ja, którą pode­j­mu­ję jest słusz­na. Wypowiadać swo­je zdanie. Dysku­tować. Z łat­woś­cią przy­chodz­iło mi to w dzi­ała­niu w orga­ni­za­cji stu­denck­iej, gdzie, po zdoby­ciu wiedzy i doświad­czenia po pros­tu mogłam dzi­ałać. Nie bałam się tej postawy na sali szkole­niowej, choć tu byłam bard­zo uczu­lona na feed­back i słuchanie innych. Z taką też pewnoś­cią pod­jęłam decyz­je o prze­branżowie­niu… I nagle, poczułam, że ze szczy­tu na który wspinałam się bard­zo dłu­go spadłam na niemal sam dół. Nagle…

Wiem, jak to jest…

…niedoce­ni­ać swoich umiejęt­noś­ci. Bagatelizować to, czego się nauczyłam. Bać się powiedzieć np. rekruterowi, że nie ma racji, choć jeszcze wczo­raj przeglą­dałam to w doku­men­tacji Javy. Nie wal­czyć o swo­je rozwiąza­nia, choć w środ­ku wiem, że są lep­sze. Znam to.

I myślę, że oso­by, które zaczy­na­ją w branży też. Na samym początku to uczu­cie powin­no być nor­malne, bo prze­cież pewność będziemy budować na doświad­cze­niu. Jed­nak wiem, że cza­sem czyn­ni­ki wokół Ciebie zwycza­jnie nie pomagają.

Mówiąc za siebie. Na samym początku nau­ki, zna­jo­mi pro­gramiś­ci byli podzie­leni na 3 obozy ;) Pier­wszy, który naprawdę mi kibi­cow­ał; dru­gi, który wciskał przy każdej możli­wej roz­mowie, że mi łat­wo się uczyć, bo mam Kubę; i w końcu trze­ci, który bagatelizował całą sprawę. Cza­sem było mi naprawdę smut­no, że ktoś odbier­ał mi moją ciężką pracę, mówiąc, że to wcale nie mój sukces.

Bywało też tak, że sama nie mogłam uwierzyć, że robię postępy. Że gdy Kuba sprawdza­jąc mnie chwali moją odpowiedź nie robi tego, bo mnie lubi, tylko dlat­ego, że naprawdę jest popraw­na i słusz­na. Cza­sem wydawało mi się, że chwali mnie za dziecin­nie proste rzeczy. Bard­zo łat­wo inter­pre­towałam to na swój sposób, ode­j­mu­jąc sobie wiedzy i doświadczenia.

Nauczyłam się też trochę bagatelizować to, co zro­biłam. Taka tam aplikac­ja. Taka tam nau­ka pro­gramowa­nia. Nic specjalnego.…

A wszys­tko przez to, że nie potrafiłam odnieść swo­jego przy­pad­ku do his­torii kogoś innego. “Wys­taw­ić sobie ocenę”. Ocenić swo­jego sukcesu.

Może jesteś­cie zdzi­wieni, ale miałam właśnie taki okres niepewności.

Naucz się doceniać siebie

Od jakiegoś cza­su właśnie o to wal­czę. By nie wsty­dz­ić się swoich pomysłów, rozwiązań czy wiedzy. By się nimi dzielić. By z dumą mówić o tym, co potrafię i jak się tego nauczyłam. Nie ma w tym czarnej magii, po pros­tu trze­ba się przełamać.

Mam na tym polu drob­ne sukcesy, jak cho­ci­aż­by to, że właśnie zaczy­namy pisać z Kubą aplikac­je, a ja nie boję się tego, że będzie musi­ał ze mną (i z moim kodem) pra­cow­ać na co dzień. Podzielil­iśmy się też post­a­mi o Javie na blogu i ter­az wspól­nie będziemy dbać o ich mery­to­rykę — to aku­rat jest dla mnie spore wyzwanie, bo mówie­nie o Javie przy­chodzi mi jeszcze z trud­noś­cią i częs­to zwycza­jnie braku­je mi słów.

Nadal braku­je mi czegoś namacal­nego — zas­tanaw­iałam się chwilę i stwierdz­iłam, że chcę się cer­ty­fikować. Nie tylko dla uporząd­kowa­nia wiedzy, ale dla jej zwery­fikowa­nia. Dla poczu­cia, że nie jestem jakaś­tam dziew­czynką, która zaczęła uczyć się pro­gramowa­nia a nie ma studiów (bo częs­to właśnie tak mnie oce­ni­ano mniej lub bardziej wprost). Cer­ty­fikaty więc robię dla siebie i swo­jej pewnoś­ci siebie i nie widzę w tym nic złego.

A i jeszcze jed­no, jak ktoś mi mówi, że to co zro­biłam to pikuś to rzetel­nie opowiadam mu o moim doświad­cze­niu. Jakoś szy­bko zmieni­a­ją wtedy zdanie :)

Ale koniec już mojej his­torii. Spróbuj odnieść ją do twoich doświad­czeń i znaleźć włas­ny sposób na pewność.

Pokora i docenienie

Tak ter­az o tym myślę i wyda­je mi się, że najlep­szą równowagą jest otwar­cie na dia­log. Nie chodzi tu o pro­dukowanie rozwiązań na siłę, albo niewypowiadanie się w tema­cie, bo nie jest się ekspertem. Pomiędzy tymi dwoma postawa­mi jest ta, która sku­pia się na szuka­niu rozwiązania:

… daję coś od siebie, szukam czegoś od innych,
… oce­ni­am lub oce­ni­amy możli­we dzi­ałanie i wybier­amy to, które uważamy za najlepsze,
… nie zamykam się na pomysły innych i daję im posłuchać moich.

I przede wszys­tkim — każdego dnia myślę o tym, jak ogrom­ną przepaść już pokon­ałam, i jak dużo bliżej jestem dzisi­aj celu niż byłam jeszcze miesiąc temu.